IBSE – Inquiry Based Science Education

 Od kilku lat, w polskiej dydaktyce przedmiotów przyrodniczych i ścisłych mówi się o „metodzie IBSE”. Jest to nic innego, jak popularna od lat 80.tych strategia nauczania inquiry. IBSE można rozszyfrować jako Inquiry Based Science Education. Polskie tłumaczenia są dość niefortunne ze względu na różnice językowe, dlatego jak ja w skrócie mam powiedzieć czym jest IBSE, mówię, że jest to zespół wskazówek dydaktycznych i merytorycznych pozwalających wprowadzić do dydaktyki metodę badawczą (naukową). Jako idea – nic nowego. Ubawiłam się jak dziecko, jak analogiczną do IBSE znalazłam metodę opisaną w radzieckim periodyku pedagogicznym z 1956. Nie mówiąc już o biednym Konfucjuszu, którego znamy głównie z sentencji „Powiedz mi, a zapomnę…”, a którą to sentencję potwierdził w badaniach Edgar Dale tworząc tzw. Stożek Dala. Skoro nauczycielom od dawien dawna zależy, aby uczniowie skutecznie się uczyli i od dawien dawna wiemy, że najskuteczniej można uczyć się samemu poprzez działanie i wiązanie nowej wiedzy z już nabytą – to czemu teraz właśnie mówimy o rewolucji jaką przynosi IBSE?

Wydaje się, że problem jest od lat ten sam; nauczycielowi bardzo trudno jest oddać kontrolę nad procesem uczenia się  uczniom. A nawet jeśli chce, to po prostu jest to trudne w polskiej szkole, wciąż zorganizowanej w sposób pruski. System klasowo-lekcyjny, rotujący nauczyciele, problemy z blokowaniem przedmiotów – to czysto zewnętrzne czynniki, które przeszkadzają nauczycielowi. Pierwszych parę lat w szkole walczy z systemem, a później się poddaje. Z własnej praktyki w szkole wiem, jak trudno jest zorganizować sobię przestrzeń i czas na eksperymentowanie z dziećmi (a i tak miałam szczęście pracować w szkole małej, prywatnej i autorskiej).

Ale to dobrze, że mówimy o IBSE, o metodzie KMO (Centrum Nauki Kopernik) czy strategii kształcenia wyprzedzającego prof. Stanisława Dylaka.

Lubię IBSE za to, że można ją wprowadzać krok po kroku, jest mocno związana z ocenianiem kształtującym (OK) i najłatwiej zaczać od nauczania zintegrowanego, gdzie uczniowie nie tkwią na amen w systemie klasowo-lekcyjnym. Prowadząc szkolenia z IBSE dla nauczycieli widzę, że dla nich również ważnym argumentem jest, że nie muszą od razu robić na lekcji rewolucji. Mogą inspirować się IBSE, zrobić jedną lekcję w semestrze tą metodą i się przekonać czy dla nich jest to dobra propozycja czy nie.

W końcu to tylko metoda! Na szczęście z badań Hattie z 2008 roku wiemy, że  „nauczyciele mocno zaangażowani w pracę z uczniami oraz w nauczany przez siebie przedmiot mogą osiągać wspaniałe rezultaty edukacyjne, bez względu na to jaką stosują metodologię”. No, może z wyjątkiem zamordyzmu. Polecam wypróbować IBSE – chociaż na jednej lekcji w semetrze!

coneoflearning

admin Opublikowane przez:

Brak możliwości komentowania.